Za wolnosc wasza i nasza

Dlugi czas znajdowal sie na "specjalnej" liscie Seguridad del Estado, sandinistowskiej tajnej sluzby bezpieczenstwa; zajmowal tam wysoka pozycje, tuz za prezydentem Reaganem, nazywanym "glownym wrogiem narodu nikaraguanskiego". Przywodca nikaraguanskich "contras", Adolfo Caldero powiedzial o nim: "niewielu obywateli nikaraguanskich zrobilo dla swej ojczyzny tyle, ile dla Nikaragui zrobil ten Polak".

Jego ksiazka "De Polonia a Nicaragua" wywolala wstrzas nie tylko w Ameryce lacinskiej, ale i w zyczliwie do sandinistow nastawionej Europie Zachodniej. Od czasu jej opublikowania, poparcie dla Sandinistow i ich przywodcy, Daniela Ortegi znacznie oslablo.

On sam mowi, iz wszystko co w zyciu robi, robi z umilowania wolnosci...

Z ziemi polskiej...

Robert Czarkowski, bo o nim mowa, gdy w 1975 roku wyjezdzal z Polski mial niewiele ponad 17 lat. O swym zyciu w Polsce mowic wiele nie chce. Nie wspomina o nim takze na kartach swej duzej, bo liczacej ponad 380 stron, wydanej w Kostaryce ksiazki.

- Bylem mlody, nigdzie nie dzialalem, nie protestowalem. Wyjechalem bo chcialem byc wolny. I dlatego, ze mi sie komunizm nie podobal - komentuje swa decyzje o emigracji - Wiem, ze wszyscy, ktorzy Polske opuscili tak mowia, ale ja swej nienawisci do tego systemu dowiodlem.

Wyjechal do Hiszpanii, gdzie otrzymal azyl; pracowal, uczyl sie, poznal jezyk. Po roku postanawia wyjechac do Stanow. Mieszka w Ameryce cztery lata. Zima 1981 roku "nerwy mu puscily" a moze juz dojrzal - mial juz przeciez 24 lata - wyjezdza do Ameryki Srodkowej. Wloczy sie kilka miesiecy po Salwadorze, Gwatemali, Hondurasie, by 2 czerwca nastepnego, 1982 roku znalezc sie na przejsciu granicznym El Espino, pomiedzy Hondurasem a Nikaragui.

Wprawdzie nie przyjechal do Nikaragui popierac "sandinistow", ktorzy z daleka pachnieli mu totalitaryzmem, nie przypuszczal jednak, ze na polskim, "sojuszniczym" w koncu paszporcie zostanie przyjety tak wrogo. Zostal bowiem na granicy aresztowany, jako podejrzany o szpiegostwo na rzecz..."Solidarnosci". Mial ze soba znaczek tej organizacji. - Oj, nie wyjdziesz ty z wiezienia predko, nie wyjdziesz! - oswiadczyl sandinistowski oficer, zamykajac za Czarkowskim wrota wieziennej celi...

Wspomina Robert Czarkowski: - Te kilka kopow i ciosow piescia w twarz, ktore otrzymalem od agentow lokalnej bezpieki na "dzien dobry", wytrzymalem. Nie takie lanie obrywalem od kolesiow w Polsce. Gorzej bylo z torturami psychicznymi. Nikaraguanczycy w "obronie zdobyczy rewolucji" zatrudnili najlepszych kubanskich, ksztalconych w Sowietach, specjalistow od "bezpieczenstwa". Od nich nauczyli sie sposobow rozmiekczania i wykanczania "wrogow ludu". Dlatego smieszy mnie to co pisali o nikaraguanskiej rewolucji polscy dziennikarze, a szczegolnie p. Gielzynski. Pelne zachwytu i uznania reportaze o narodzinach nikaraguanskiej rewolucji... Tortury

Kilka razy dziennie przenoszono go z celi goracej (60 st. Celsjusza), do zimnej, klimatyzowanej do 15 stopni. Nocne przesluchania, wrzaski, urzadzano mu pokazy tortur dokonywanych na schwytanych do niewoli zolnierzach "contras". Zreszta kogo tam nie torturowano; najczesciej jednak czlonkow wlasnej partii, FSLN. Rewolucja pozerala wlasne dzieci. Ze szczegolnym okrucienstwem odnoszono sie do zwolennikow "zdrajcy rewolucji", Eden Pastora - Comandante Zero.

Wiezniow glodzono. Schudl w ciagu pol roku ponad 25 kg. Wiezniom podawano tajemnicze "preparaty", po ktorych "puchneli". Nierzadkie byly gwalty na tle seksualnym; do wiezien przyjezdzali zboczeni dostojnicy sandinistowscy (w najwyzszych wladzach sandinistowskich bylo kilku zacieklych "homoseksualistow", m.in. bracia Ernesto i Fernando Cardenal, ktorzy urzadzali sobie orgie z wiezniami).

- Wpuszczano do celi szczury, robactwo. Najgorsze byly karaluchy; miliony karaluchow. Normalny karaluch boi sie czlowieka, ucieka. Glodny karaluch, nikaraguanski, nie uciekal. lazil po plecach, po glowie, wciskal sie do oczu, w pachwiny, miedzy palce u nog. Cos obrzydliwego! To nie bylo wiezienie, to pieklo!

Ambasador Polski w Managui, p. Eugeniusz Ciurus, ktory odwiedzil Czarkowskiego w wiezieniu zamiast pomoc zrobil mu awanture, ze wstyd Polsce przynosi. Zaoferowano mu deportacje; "wyjedziesz do Polski dobrowolnie, albo zgnijesz w wiezieniu" - powiedzial ambasador. Nie pomogly tlumaczenia, ze jest niewinny, ze nie ma podstaw do aresztowania. Polski ambasador reprezentowal wtedy interesy...rzadu nikaraguanskiego...

Wolnosc

Po ostatnim widzeniu, urzadzil Robert Czarkowski glodowke. Liczyl na to, ze wiesc o strajku pojdzie w swiat i sandinisci, ktorzy na zewnatrz dbali o swoje "dobre imie" go wypuszcza. strajk poskutkowal, 16 grudnia 1982, rankiem wywolano Czarkowskiego z celi, wsadzono bez slowa wyjasnienia do wojskowego jeepa i odwieziono na granice z Kostaryka. Bez rzeczy, bez ubrania, bez dokumentow, przedmiotow osobistych; wszystko zostalo mu skonfiskowane, wlacznie z siedmioma tysiacami dolarow, ktore mial w momencie aresztowania.

Pomysl opisania pobytu w Nikaragui narodzil sie jeszcze w wiezieniu. Czarkowski spisywal swe wrazenia na pudelkach po papierosach; nazwiska ofiar, oprawcow, imiona oddzialow partyzanckich "contras", miejsca ich akcji, daty, miejscowosci, to co najwa?niejsze, zeby nie zapomniec. To samo robi dzis w Panamie, ale nie uprzedzajmy faktow...

Dzieki pomocy wspolwiezniow i kilku zolnierzy sandinistowskich udalo mu sie zapiski przechowac. Ksiazka ukazala sie poltora roku pozniej w Kostaryce nakladem oficyny "Litografia Trejos"; zainteresowala sie nia "Amnesty International" i kilka innych organizacji dzialajacych w obronie praw ludzkich i obywatelskich. To byl dla nich szok.

Po wyjsciu z wiezienia i osiedleniu w Kostaryce zajal sie Czarkowski "zawodowym" zwalczaniem Ortegi i jego ekipy. Z czasem stal sie czlowiekiem znanym. Pisano o nim, zapraszano go, pokazywano w telewizji. Jego wspomnienia byly kublem zimnej wody wylanym na liberalna administracje kostarykanska, ktora nie tylko uznawala, ale i w duzym stopniu wspierala rzad Ortegi. Po ukazaniu sie wspomnien Czarkowskiego zalamala sie solidarnosc z "rewolucyjnym rzadem Nikaragui".

Dochod ze sprzedazy ksiazki, ktora rozeszla sie blyskawicznie, przeznaczyl Czarkowski na potrzeby CSOCANE czyli Zwiazku Zawodowego Rolnikow i Robotnikow Rolnych Nikaragui na Wygnaniu. Za wlasne pieniadze zafundowal tez prywatny oddzial "contras", ktory nie raz zapuszczal sie skutecznie na teren Nikaragui. Bezposrednim dowodca oddzialu byl Comandante Zero, Eden Pastora jeden z tych, ktorzy wprawdzie obalili Somoze, lecz nie poszli z rewolucja Ortegi.

Niedlugo potem, w otoczeniu przywodcow "contras" swietowal upadek rzadu Ortegi i zwyciestwo p. Chamorro...

Znikniecie...

Poznalem Roberta Czarkowskiego wiosnc 1991 roku. Byl wowczas szanujacym sie handlowcem, prezesem klubu pilkarskiego "Uruguay de Coronado", dzialaczem kostarykanskiej Federacji Pilki Noznej. Mial zone, Edith, byl szczesliwym ojcem Alicji i syna, Roberto. Planowal wyjazd na wakacje do Polski, w ktorej od wyjazdu nie byl. Chcial zorganizowac polskie tournee pilkarskie reprezentacji Kostaryki. Niestety spotkala go tragedia; wskutek tajemniczej infekcji zmarl mu syn. Zlamany, przygnebiony odsunal sie od zycia publicznego. Od czasu do czasu wymienialiomy listy i telefony, az do lata 1993 roku, kiedy Czarkowski...zniknal.

Wyjechal w interesach do Niemiec i slad po nim zaginal. Przez blisko rok nikt z rodziny nie wiedzial co sie z nim dzieje. Dopiero jesienia 1995 roku przyszla wiadomosc: Robert siedzi w wiezieniu, "gdzies w Panamie". Kilka miesiecy pozniej Edith Czarkowski dostala list, a w nim adres wiezienia. Nazywalo sie El Modelo, zlokalizowane na przedmiesciach Panama City bylo postrachem Ameryki lacinskiej. Zbudowane przez Noriege, El Modelo mialo obrzydzac zycie przeciwnikom politycznym panamskiego dyktatora...

Na wiadomosc od Czarkowskiego czekalem kolejny rok; latem 1996 roku, na prosbe meza, Edith napisala do mnie. Postanowilem zaraz pojechac do Panamy. Wyjazd sie jednak opoznil, "czujni" Panamczycy odmowili mi dwukrotnie wizy. Otrzymalem ja dopiero (w wyniku pewnego tricku) w styczniu 1997...

Spotkanie

W panamskim Ministerstwie Sprawiedliwosci nie dowiedzialem sie o Czarkowskim niczego, podobnie w Ministerstwie Spraw Wewnetrznych i Dyrekcji Wieziennictwa; kiedy zostal skazany? za co? gdzie siedzi?

Po przyjezdzie do Panamy uczucia mialem mieszane; szczerze mowiac podejrzewalem narkotyki, handel bronia. Tym bardziej, ze urzednicy, z ktorymi rozmawialem zachowywali sie tajemniczo i dosc agresywnie. Z lokalnej prasy dowiedzialem sie jedynie, ze w przeddzien Bozego Narodzenia 1996, na skutek dramatycznego reportazu telewizyjnego, El Modelo zostalo zburzone, wieznow zc przeniesiono do innego wiezienia, po drugiej stronie miasta, nazywa sie ono "La Joya". Potwierdzil to pozniej Henryk Kobierowski, szef Biura Radcy Handlowego RP. Konsul Kobierowski widzial sie z Czarkowskim miesiac wczesniej, byl w wiezieniu zlozyc mu zyczenia swiateczne.

Zalatwienie odwiedzin w "La Joya" zabralo mi tydzien; dwukrotnie, mimo posiadanej przepustki nie zostalem wpuszczony, w koncu pozwolono mi na kwadrans rozmowy...

Oto czego sie dowiedzialem: w drodze powrotnej z Niemiec, gdzie bawil w interesach, zatrzymal sie Czarkowski w Panama City. Rankiem, nastepnego dnia zostal zabrany z hotelu. Przez prawie rok nie podano mu nawet przyczyny aresztowania, po interwencji zony i wynajetego przez nia adwokata dowiedzial sie, ze zostal... skazany za "przynaleznosc w organizacji przestepczej". Mogl sie z tego latwo wywinaa - "korzysc finansowa" wreczona urzednikowi odpowiednio wysokiego szczebla potrafi zdzialac w tamtym rejonie swiata cuda. Nie dal lapowki, bo czul sie niewinny i dlatego wciaz siedzi w wiezieniu.

Poczatkowo dostal 15 lat!, potem wyrok (rzekomo) zlagodzono do lat 11. Adwokat Anita C., ktora sie przez jakis czas Czarkowskim opiekowala twierdzi, ze to jest "normalny wyrok". Konsul Kobierowski, opierajac sie na informacjach uzyskanych w Prokuraturze Generalnej Panamy, utrzymuje ze jest to "tylko" tymczasowy areszt prewencyjny. Nie ma zadnego pisemnego uzasadnienia zarowno jak chodzi o wyrok czy areszt.

Warunki wiezienne sa tragiczne. Brud, robactwo, przemoc - na porzadku dziennym zdarza sie zatluczenie wieznia na smierc - wyzywienie okropne; od czterech lat nie jadl Czarkowski nic innego procz ryz z...ryzem, i wode. Wiekszosc zywnosci, jaka mu do wiezienia dostarczylem zostala skonsumowana przez...samych straznikow. Odmowiono tez dostarczenia wiezniowi witamin i lekarstw.

Pod koniec lipca b.r. wiezniowie pawilonu miedzynarodowego "La Joyita" rozpoczeli glodowke protestacyjna. Czarkowski - mezczyzna slusznej postury - w ciagu trzech i pol roku, do stycznia b.r. stracil na wadze ponad l0 kg., jest wycienczony, stracil wlosy, zeby, ma infekcje ucha, drog oddechowych - on tej glodowki nie przetrzyma.

Przez pol roku staralismy sie wladz Panamy nie draznic. Moje interwencje ograniczyly sie tylko do warszawskiego Ministerstwa Sprawiedliwosci i Kancelarii Prezydenta; sprawa ta ich jednak nie zainteresowala. Razem z konsulem Kobierowskim zwrocilismy sie w czerwcu b.r. do MSZ, ale i stamtad - jak na razie - interwencja nie wyszla. Z braku oficjalnej reakcji strony polskiej Jacek Gancarczyk zglosil przypadek Czarkowskiego do Amnesty International w Sztokholmie. Teraz z kolei ja zwracam sie do Czytelnikow "zycia"...

W najblizszym czasie do Panamy wybiera sie - zupelnie niezaleznie od tej sprawy - Prokurator Generalny RP, Polske ma odwiedzic delegacja panamska z wiceprezydentem kraju na czele. Jest wiec okazja by im zwrocic uwage na bezprawie panujace w ich, rzekomo demokratycznym, kraju.

Czarkowski ze swoja antykomunistyczna przeszloscia nie cieszy sie sympatia rzadzacej w Polsce koalicji, stad wlasnie ten artykul i prosba o interwencje spoleczna. Robert Czarkowski - choc od lat mieszka w Kostaryce - jest obywatelem Polski, z czego jest dumny. Uwazam, ze i my powinnismy byc z tego faktu dumni!

Jan Fijor, 4.08.1997